REKLAMA

AkcesoriaSprzęt

„iGSport iGS630S to bardzo udana konstrukcja” – Łukasz Klimaszewski | RECENZJA

Łukasza Klimaszewskiego nie trzeba chyba nikomu w gravelowym świecie przedstawiać. Triumfator wielu wyścigów na – jak sam pisze – średnim dystansie, czyli do 500 km. Wcześniej ogromny fan i miłośnik kolarstwa górskiego, ze szczególnym uwzględnieniem maratonów MTB w formacie GIGA. Kilkukrotnie na łamach gravel.love mogliście przeczytać komentarze postartowe Łukasza. Tym razem jednak w nowej roli, recenzenta sprzętu, który w absolutnie bezwzględny sposób testuje go nie tylko na treningach, ale przede wszystkim na trasach ultra!


iGS630 vs iGS630S

Przez ostatnie pół roku podczas treningów i zawodów miałem okazję używać nawigacji IGS630s. Wcześniej przez kilka miesięcy używałem jej poprzednika IGS630. Taki czas intensywnej eksploatacji jest wystarczający dla dogłębnego sprawdzenia działania urządzeń. Porównania i wskazania, dlaczego warto od razu wybrać nowszą wersję. Choć obydwa wyglądają identycznie i mają taką samą masą, różnice wewnątrz są istotne. Dwukrotnie zwiększona pamięć do 16GB, bateria 1700mAh zamiast 1300mAh, inny moduł GPS i wyświetlacz. W tym ostatnim przypadku różnice są minimalne – nieco ciemniejszy i z lepszym kontrastem. Bez wdawania się w niuanse, dostrzegalne przy dłuższym użytkowaniu, IGS630s ogólnie działa szybciej. Poprawiono też sporo ewidentnych błędów w sofcie, jak złe wyświetlanie pokrywających się odcinków kursu. Najważniejsze są za to opisane poniżej dodatkowe funkcje nawigacji. Na wstępie mogę stwierdzić, że urządzenie sprawdza się bardzo dobrze. Rzetelność testu wymaja jednak wskazania także elementów, które moim zdaniem wymagają poprawy w oprogramowaniu. 

Nawigacja

Jeśli piszemy o nawigacji, trzeba od razu przejść do najistotniejszego elementu, czyli właśnie modułu GPS. Już IGS630 działała bardzo dobrze, korzystając z kilku systemów. „Eska” zyskała nowy, działający na dwóch częstotliwościach. Bez wątpienia jest to mocna strona urządzenia. Łapanie fixa następuje w ciągu kilkunastu sekund po włączeniu lub wyjściu na zewnątrz. Sam zapis jest bardzo dokładny. Co sprawdziłem na przykładzie treningów na pętlach.

Dla codziennej eksploatacji ważna jest szybkość pracy urządzenia i niezawodność. Włączanie, zapis aktywności, wyłączanie odbywa się naprawdę błyskawicznie. Podobnie, jak przełączanie pomiędzy ekranami, uruchamianie zadanego treningu lub kursu. Procesor urządzenia jest na pewno jego mocną stroną. Przez wiele miesięcy użytkowania nie miałem żadnego przypadku zawieszenia się lub utraty danych z treningu.

Urządzenie obsługuje pliki w formacie GPX. Bardzo dobrze, gdyż jest to najbardziej popularny format. Eksportować można z poziomu aplikacji lub po prostu wrzucając plik do folderu z poziomu pamięci masowej. W przypadku zawodów robię tak zawsze z oryginalnym plikiem od organizatora – nie ma ryzyka przekłamań np. przez Komoot. Istnieje możliwość połączenia aplikacji iGPSPORT Ride ze Stravą czy Komoot i pobierania zapisanych tam tras. Na plus należy zaliczyć także samą łączność urządzenia z aplikacją i telefonem. Przesyłanie plików jest bardzo szybkie. Zarówno do, jak i z urządzenia. Po początkowych problemach i aktualizacjach, sama aplikacja od jakiegoś czasu też działa stabilnie. Również konfiguracja ustawień licznika przez telefon jest sprawna i intuicyjna. Do zastosowań treningowych bardziej niż efektowne dodatki liczy się właśnie proste, niezawodne działanie.

Trening

Poprzez aplikację iGPSPORT Ride istnieje możliwość synchronizacji z Training Peaks i wysłania zaplanowanych przez trenera aktywności na urządzenie. Wykorzystuję tę funkcję dla treningów z wieloma krótkimi powtórzeniami, gdy ich zliczenie i klikanie „lap’a” w odpowiednim momencie jest uciążliwe. Oczywiście jest to też przydatne do sterowania trenażerem w trybie ERG. Wszystko działa bez problemu. Sam ekran treningu jest czytelny – stoper okrążenia, aktualna moc z paskiem wskazującym jej zadany zakres do wykonania, etapy treningu pokazane na kolorowych słupkach. W drugą stronę także można automatycznie synchronizować trening do TP i na Stravę.

Czas pracy

Jako mocny punkt należy z pewnością wskazać pojemność baterii i czas pracy na jednym ładowaniu. Deklaracje producenta to jedno, a ich weryfikacja w realnych warunkach to inna sprawa. Należy więc zacząć od dokładnego opisania przyjętych ustawień. Urządzenie miałem podłączone z pomiarem tętna (opaska lub zegarek) i pomiarem mocy (Inpeak lub Favero Duo). Wybrałem najdokładniejszą opcję nawigacji, automatyczne ustawianie jasności ekranu. Choć nie korzystałem ze stałego połączenia z telefonem (powiadomienia, prognoza pogody), co parę dni synchronizowałem treningi lub wgrywałem kurs z aplikacji. Standardowe użycie oznaczało 2-3 treningów programowanych z TP (czyli odliczanie czasu interwałów, włączony dźwięk), treningi, gdy ręcznie odmierzałem okrążenia i dwie dłuższe jazdy w weekend z włączona nawigacją po kursie. Przy tych ustawieniach poziom baterii obniżał się o około 3 p.p. na godzinę. Daje to ponad 30 godzin pracy z wykorzystaniem pełnej funkcjonalności urządzenia. Dla mnie wystarczające, aby przejechać standardowy wyścig średniodystansowy (w granicach 500km) bez konieczności targania dodatkowego źródła zasilania.

Mapy

Dochodzimy do istotnej w wyścigach gravel kwestii, czyli mapy i nawigacji. Dokładność dróg na mapie jest bardzo dobra. Naprawdę zawiera nawet boczne ścieżki w lesie i drogi polne, które znam ze swojej okolicy. Poza tym zaznaczone są jeszcze cieki wodne i wyświetlane nazwy/numery dróg. Nie ma za to innych elementów, jak POI czy nazw miejscowości. Odmienne w stosunku do innych urządzeń jest sterowanie powiększeniem – za pomocą jednego przycisku. Dostępne jest pięć skali powiększenia: 50, 100, 200, 400 i 800 metrów + podgląd całego kursu w dopasowaniu do wielkości ekranu. Wciskając przycisk przechodzimy przez kolejne poziomy powiększenia. Ma to zalety i wady. Jest bardzo wygodne, zwłaszcza na wyścigu. W jeden przycisk łatwo wcelować nawet na wyboistej trasie. Przy czym odświeżanie mapy jest faktycznie natychmiastowe. Nie ma więc efektu kilkusekundowego „białego ekranu”. Z drugiej strony brak możliwości przesuwania mapy bywa dokuczliwy. Poziom uszczegółowienia mapy w logiczny sposób jest upraszczany w kolejnych skalach. Może się jednak zdarzyć, że próbując znaleźć alternatywny objazd jakiejś przeszkody na drodze i oddalając mapę, zostajemy punktem na pustym ekranie. Możliwość przesuwania mapy zdecydowanie powinna zostać dodana. Choćby na głębszym poziomie menu. Drugim elementem, który bym poprawił jest sposób wyświetlania przebytej drogi. Nie wiedzieć czemu, przebyty ślad jest wyświetlany tylko na odcinku ostatnich ok. 5 kilometrów.

Poza tym działanie mapy oceniam dobrze. Kurs jest rysowany czytelną, zieloną linią z szewronami. W stosunku do IG630 nie ma już problemu, gdy początek i koniec znajdują się w tym samy miejscu lub gdy przebieg śladu się pokrywa w obydwu kierunkach. Autojasność i przełączanie w tryb nocny też są pomocne. W wyniku aktualizacji jakiś czas temu dodano w końcu możliwość umieszczania na kursie dodatkowych punktów.  Dla mnie to jedno z podstawowych narzędzi podczas wyścigu, umożliwiające zaznaczanie istotnych miejsc na trasie. Takich jak bufety, sklepy, niebezpieczne miejsca, czasem miejsca mogące sprawiać problem w nawigacji w nocy. W stylu punkt: „zjedź w singiel”. Wtedy widząc taką chorągiewkę na mapie, pamiętam, na co zwrócić uwagę.

Rerouting

Największą zmianą w stosunku do IGS630 jest wspomniana nawigacja do punktów i rerouting. Pierwsza umożliwia wytyczanie drogi do punktu. Druga zapewnia wskazywanie alternatywnej trasy po zjechaniu z kursu. Obydwu funkcji używałem zgodnie z przeznaczeniem w nieznanym terenie, podczas dłuższego pobytu w Hiszpanii. Dla testów wielokrotnie sprawdzałem także w okolicy domu. W dobrze znanym terenie najłatwiej ocenić poprawne działanie. Funkcje działają sprawnie i na logicznej zasadzie. Urządzenie wytycza najkrótszą trasę drogami, które na mapie zaznaczone są jako utwardzone. Nie ma obawy, że pokieruje nas na azymut, ścieżką przez zaorane pole. Jeśli za to jedziemy aktualnie drogą gruntową lub nie ma innej możliwości dojazdu do punktu, takie też są uwzględniane. Przydałaby się jeszcze jakaś możliwość ustawiania preferencji np. minimalizowania przewyższeń lub wyboru nawierzchni. Oczywiście droga utwardzona może różnie wyglądać. W realiach hiszpańskich może być to betonowy podjazd 20%. Wtedy atutem okazuje się szybkość dziania z telefonem. Trasę można wytyczyć z poziomu aplikacji i sprawnie wgrać do urządzenia. Wymagania szybkości internetu są bardzo małe. 

Punkty, do których chcemy nawigować muszą znajdować się w pamięci urządzenia. Można je dodawać z poziomu licznika lub wgrywać z aplikacji. Jeśli zdecydujemy się zboczyć z wyznaczonej przez urządzenie trasy, ta jest sprawnie zmieniana na inną możliwie najkrótszą. Ogólnie jest to duże usprawnienie względem IGS630, a sama funkcja jest dla mnie jedną z bardziej przydatnych. Można zaznaczyć sobie punkty takie, jak „hotel”, „dom”, „parking” i wrócić na start w nieznanym terenie. Często włączałem prowadzenie na miejsce noclegu, po czym samemu zmieniałem trasę według uznania. Cały czas wiedziałem jednak, w którą stronę mam się kierować i jaki mniej więcej dystans dzieli mnie od mety. Na podobnej, jak prowadzenie do punktu, zasadzie działa też funkcja nawigacji do punktu początkowego kursu. Przydatne przy dojeździe na start zawodów.

Drugie usprawnienie względem IGS630 obejmuje rerouting podczas nawigacji po kursie. Zasada jest podobna, jak przy nawigacji do punktu. Po zjechaniu z kursu wskazywana jest najkrótsza możliwa droga miedzy nasza pozycją, a najbliższym punktem trasy. Działanie znów oceniam na poprawne. Rerouting nie jest nachalny. To znaczy włącza się, gdy ewidentnie chcemy zmienić trasę (przejedziemy zakręt o ok. 100-200m). Ostateczna ocena zależy oczywiście od osobistych preferencji i przyzwyczajeń użytkownika. Ja wolę patrzeć na mapę i nie lubię, gdy nawigacja zbyt „wtrąca się” w moją jazdę. Bardzo irytowało mnie działanie innych urządzeń, które usilnie próbowały zmieniać trasę np. podczas jazdy kursem w terenie wyznaczonym „z natury” i wrzucać mnie na biegnącą równolegle jezdnię. Mogło to wręcz powodować błędy w jeździe podczas wyścigu. Samo wyznaczanie trasy jest mocno uzależnione od układu dróg. O ile „ścinamy” jakieś wybrzuszenie kursu lub jedziemy drogą równoległą, sprawa jest prosta. Niekiedy jednak nie ma innej alternatywy i urządzenie będzie wskazywało powrót tą samą drogą. Gdy oddalimy się na tyle, że pojawi się jakaś inna, szybsza droga, kurs jest zmieniany. 

Podsumowując, komputer rowerowy IGS630s jest konstrukcja bardzo udaną. Ze świetnym modułem GPS, baterią o dużej pojemności i wydajnym w działaniu. Nawigacja działa dobrze, a pewne niedogodności wynikają już z samego softu, który jak już to wielokrotnie miało miejsce, z każdą aktualizacją jest poprawiany.

REKLAMA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *