O Nedbank Gravel Burn pierwszy raz przeczytałem 21 października 2024 we wpisie Pawła na Gravel.LOVE, a niemal rok później, bo 26 października wystartuje pierwszy z siedmiu etapów tego afrykańskiego wyścigu. Mam wielkie szczęście, bo razem z ponad 500 zawodniczkami i zawodnikami z całego świata ja również zmierzę się z 800 kilometrami i 11000 m przewyższenia pierwszej edycji Nedbank Gravel Burn. Na miesiąc do imprezy porozmawiałem z Kevinem Vermaakiem, człowiekiem m.in. któremu możemy zawdzięczać powstanie i wielki sukces Cape Epic, i który stoi właśnie za pomysłem i organizacją Gravel Burn.
W zeszłym roku legendarny Cape Epic, który stworzyłeś, obchodził swoje 20-lecie. Kiedy dokładnie narodził się pomysł Gravel Burn?
Pomysł na Nedbank Gravel Burn pojawił się niedługo po tym, jak w połowie 2024 roku skończyła mi się umowa o zakazie konkurencji związana z Cape Epic. Gravel Burn absolutnie nie jest konkurencją dla Cape Epic, ponieważ uważam, że kierowany jest do zupełnie innego rynku, ale taki właśnie zapis narzuciła mi grupa Ironman po sprzedaży Cape Epic.
Od dawna obserwowałem rozwój wyścigów gravelowych na świecie, szczególnie w Europie i USA, i czułem, że RPA ma teren i ducha, aby zaoferować coś całkowicie wyjątkowego – podobnie jak w 2004 roku, gdy dostrzegłem szansę, by stworzyć w RPA etapowy wyścig MTB.

Jakie podobieństwa łączą Gravel Burn z Cape Epic, a co je od siebie odróżnia?
W ostatnich latach, odkąd ja i mój zespół nie jesteśmy już zaangażowani w Cape Epic, wyścig poszedł w nieco innym kierunku, niż pierwotnie zakładaliśmy. Jednak jeśli chodzi o fundamenty, jest podobny do Gravel Burn – naszą absolutną obsesją jest to czego doświadcza zawodnik. To jest najważniejsze. Oczywiście, podobieństwo polega na tym, że to również wieloetapowy wyścig dla zawodowców i amatorów – a to zawsze tworzy wyjątkową atmosferę.
Największe różnice to rodzaj roweru (a to przyciąga zupełnie innych kolarzy – jazda na gravelu wymaga dużo mniejszych umiejętności technicznych niż Cape Epic) oraz fakt, że to wyścig indywidualny. Mogliśmy zrobić rywalizację w parach, ale uznaliśmy, że w gravelu format solo jest już dobrze ugruntowany.

Gravel Burn mocno stawia na całodobowe doświadczenie – zarówno na rowerze, jak i poza nim. Tworzymy „obozy przygodowe” na środku pustyni, gdzie naprawdę nie ma niczego innego. Praktycznie nie będzie kibiców, a zawodnicy nie będą mogli wyjechać z Burn Camp do hoteli. Każdy, od zawodowców z Grand Tourów po amatorów, spędzi 7 dni w Burn Camp.
Cape Epic zyskał miano Tour de France kolarstwa górskiego, co dawało mi dużą osobistą satysfakcję. Gravel Burn ma jednak format znacznie bliższy Rajdowi Dakar i jeśli zyskałby miano „Dakaru kolarstwa”, byłoby to dla mnie równie satysfakcjonujące.
Na ile Twoje wieloletnie doświadczenie w organizowaniu etapowego wyścigu MTB pomaga, a co jest dla Ciebie zupełnie nowe?
Doświadczenie zdecydowanie pomaga. Razem z zespołem z biura w Kapsztadzie mamy ponad sto lat łącznego doświadczenia w tworzeniu Cape Epic. Wiemy, co jest potrzebne, by zaprojektować usługi dla zawodników, zarządzać logistyką na odległych farmach i budować wydarzenie na światowym poziomie od podstaw.
Nowością jest sam format gravelowy – szybsza jazda w grupach, dłuższe odcinki otwartej drogi i rywalizacja indywidualna. Wprowadziliśmy też nowe rozwiązania, takie jak Burn Campy oparte na kameralnych Lapach*, co bardzo różni się od klasycznych wiosek wyścigowych. To zdecydowanie bardziej złożone i trudniejsze niż to, co robiliśmy przy Cape Epic. Nie wiem, czy w ogóle podjąłbym się tych wyzwań, gdybym nie miał zespołu z doświadczeniem sukcesu w Cape Epic.

W jaki sposób wybieraliście trasy i etapy? Co było największym wyzwaniem przy projektowaniu siedmiodniowego wyścigu?
Chcieliśmy dać kolarzom z RPA i z zagranicy nowy obszar kraju do odkrycia na rowerze – i nowy powód, by podróżować do RPA. Prowincja Eastern Cape ma niezwykle gościnne społeczności i przepiękne krajobrazy. To region bardzo słabo zaludniony i rzadko odwiedzany przez turystów, z setkami kilometrów prawie nieużywanych dróg szutrowych – wybór był logiczny. Największym wyzwaniem jest znalezienie odpowiednich lokalizacji, które połączone są tymi wspaniałymi drogami i mogą pomieścić nasze Burn Campy, a także rozwijać się wraz z rozrostem imprezy w kolejnych latach.

Czy cały wyścig odbędzie się na tzw. szutrach premium, czy można się spodziewać fragmentów jak singletracki, kamieniste zjazdy albo odcinki wymagające zejścia z roweru?
Większość trasy to klasyczne drogi szutrowe Karoo** – szerokie, falujące i szybkie. Dla urozmaicenia są też fragmenty trudniejszego terenu, skaliste przełęcze i bardziej techniczne zjazdy. Wszystko jest przejezdne na gravelu, choć zawodnicy będą wystawieni na próbę. Ta różnorodność sprawia, że Nedbank Gravel Burn jest wyjątkowy.
Singletracków nie ma w ogóle, a na niektórych etapach znajdą się długie odcinki asfaltowe. Uważamy, że właśnie do tego został stworzony gravel.

Jak będzie wyglądała logistyka: noclegi, transport rowerów, serwis, bufety, pranie czy inne udogodnienia dla regeneracji?
Każdy zawodnik będzie mieszkał w Burn Campach, które zbudowaliśmy specjalnie na to wydarzenie. Chcieliśmy stworzyć coś, co jest jednocześnie funkcjonalne i niezapomniane. Namioty są pogrupowane w mniejsze sekcje po ok. 25 namiotów – każda to Lapa, ze wspólnym ogniskiem w centrum jako naturalnym miejscem spotkań wieczornych. W środku każdy ma wygodne łóżko polowe z materacem, oświetlenie i miejsce na rzeczy. Torby zawodników są codziennie przenoszone, więc po przyjeździe wszystko już na nich czeka – jak w hotelu.

Przygotowaliśmy ogromną infrastrukturę: półstałe toalety i prysznice, ekologiczne systemy wodno-kanalizacyjne, które zostaną farmerom po wyścigu. Oprócz tego wszystkie usługi typowe dla dużego wyścigu etapowego: myjki do rowerów, mechanicy, bufety, masaże, opieka medyczna, pralnia i pełna obsługa cateringowa oparta na lokalnych społecznościach.

Nie chodzi tylko o kilometry. To pełne zanurzenie w doświadczeniu wyścigu – wspólne posiłki w Lapie, opowieści, świadomość, że wszystko poza jazdą jest zapewnione. To właśnie chcemy dostarczyć.
Ile osób pracuje przy organizacji? Mam na myśli zarówno zespół główny, jak i wolontariuszy.
Mamy 13 pracowników na pełen etat w biurze w Kapsztadzie (WeWork). W tygodniu wyścigu będzie jednak ok. 600 podwykonawców i dostawców: gospodarze obozów rozpalający ogniska i przygotowujący Lapy, rozstawiający namioty, obsługa cateringowa, sędziowie, medycy, pomiar czasu, serwisanci, wolontariusze w bufetach itd.
To ogromny wysiłek zbiorowy, a każda osoba ma swój udział w dostarczeniu najlepszego doświadczenia zawodnikom.

Jak Gravel Burn wpływa na lokalną społeczność i turystykę w Eastern Cape?
Wpływ już jest widoczny. Rolnicy skorzystali z nowych studni i zbiorników wodnych zbudowanych w Burn Campach, które zapewniają wodę przez cały rok, a także z lepszej łączności internetowej dostarczonej przez naszych partnerów technologicznych NTT i Herotel w miejscach, gdzie wcześniej była prawie zerowa. Lokalne komitety w każdej miejscowości gospodarza będą odpowiadać za catering i usługi, co daje im dochód i nowe umiejętności.
South African College of Tourism w Graaff Reinet wprowadził nawet do programu szkolenie Camp Masters. Ci gospodarze będą obecni w każdej Lapie, dbając o zawodników i budując poczucie wspólnoty, które stanowi serce Burn Campów.

Pokazując międzynarodowej publiczności Wielkie Karoo, liczymy na rozwój turystyki daleko poza sam tydzień wyścigu. Graaff Reinet ma potencjał, by stać się topowym miejscem gravelowym, a Shamwari to jeden z najlepszych prywatnych rezerwatów przyrody w RPA. Na przestrzeni ostatnich trzech dekad Shamwari przywróciło Eastern Cape jako region dzikiej fauny, reintrodukując „Wielką Piątkę” i wiele innych gatunków.
Wyścig jest już dawno wyprzedany, ale kiedy możemy spodziewać się oficjalnych list startowych? I czy Nino Schurter, który kończy karierę w XCO i planuje ściganie w gravelu, stanie na starcie w Knysna 26 października?
Oficjalne listy startowe zostaną opublikowane lada dzień, po zamknięciu zgłoszeń i aplikacji elity. Mogę zdradzić, że skład jest dokładnie taki, jaki chcieliśmy – mieszanka szosowców, gravelowców i kolarzy górskich, wszyscy na tej samej trasie.
Potwierdziliśmy już znakomite nazwiska: Tom Pidcock, Matt Beers, Lachlan Morton, Payson McElveen, Alison Jackson, Hayley Preen, Ashleigh Moolman Pasio, Melisa Rollins. Dołączą do nich emerytowani mistrzowie jak Robert Gesink, Alistair Brownlee i inni oraz pasjonaci-amatorzy, którzy po prostu chcą doświadczyć Karoo. Ta różnorodność czyni wyścig wyjątkowym – wszyscy będą dzielić te same drogi, te same Burn Campy i tę samą metę w Shamwari.
I na koniec: co najbardziej zaskoczy zawodników podczas wyścigu?
Skala i dzikość Karoo. Zawodnicy mogą spodziewać się kurzu, upału i dróg szutrowych, ale zaskoczy ich ogromne piękno, poczucie odosobnienia i bogactwo kulturowe regionu. Każdy dzień opowiada inną historię – od geologii, przez historię, po dziką przyrodę i ludzi żyjących w tym miejscu. To dużo więcej niż wyścig.
To zanurzenie się w część RPA, która zostanie z nimi na zawsze.

*Lapa to tradycyjna otwarta konstrukcja w kształcie chaty z dachem krytym strzechą (najczęściej w formie koła lub wielokąta), wykorzystywana jako miejsce spotkań, gotowania i wspólnych posiłków. W kulturze afrykańskiej to przestrzeń wspólnotowa – ognisko lub palenisko jest w centrum, a wokół niego gromadzą się ludzie
**Karoo to ogromny, półpustynny region w Republice Południowej Afryki. Rozciąga się przez kilka prowincji (m.in. Western Cape, Eastern Cape, Northern Cape, Free State). To bardzo rozległy obszar – razem ma powierzchnię porównywalną z Niemcami.
REKLAMA