Paweł Kupczak znany był dotychczas chyba przede wszystkim w środowisku kolarstwa przełajowego – wielokrotnie stając na podium cyklu Syrenka CX, ale przede wszystkim Pucharu Polski CX. Żeby tego było mało, tylko o sekundę – zajmując drugie miejsce – przegrał wyścig towarzyszący dla amatorów, który odbył się przy okazji Mistrzostw Polski w kolarstwie przełajowym w styczniu w Gościęcinie. Wraz z nastaniem wiosny przyszedł czas na sprawdzenie się w dłuższej, ale nadal offroad’owej formie ścigania. Pierwszym punktem w kalendarzu Pawła był Szuter Master Centrum, którego start i meta ulokowane były na terenie Puszczy Bolimowskiej.
Poprosiłem Pawła o kilka zdań komentarza postartowego. Oto one:
Na tegoroczną edycje Szutra Mastera na Mazowszu zapisała się rekordowa liczba zawodników. Na liście startowej kilka znajomych nazwisk, ale większość nieznajoma. Zastanawiałem się czy pojawią jakieś konie. Po starcie okazało się, że jest z nami kilka przedstawicieli rasy wyścigowej.
Od razu uformowała się duża, pierwsza grupa, a tempo było całkiem, całkiem jak na wyścig gravelowy. Pomyślałem – fajnie, będzie zabawa. Pierwszy nieoznaczony zjazd z szosy w bagna zweryfikował, kto potrafi jeździć z nawigacją, a kto raczej przed siebie.
Na trasie nie zabrakło ubitych szutrów, dziurawych i równych jak stół asfaltów, ale też stada saren które ze spokojem przebiegły nam szlak jeszcze w Bolimowskim Parku Krajobrazowym. W nowo powstałej grupie większość zawodników równo współpracowało i tempo znowu było solidne.
Gdy na liczniku zaczął powoli pojawiać się jeden, jedyny podjazd z wyścigu, jawiły się w mojej głowie pomysły żeby tam właśnie zaatakować. Kiedy zobaczyłem ten podjazd na żywo, zmieniłem zdanie, ciężko go było nawet zauważyć (w końcu to Mazowsze :)). Na szczęście podobny pomysł miał kolega Grzegorz Jazurek i strzelił, za nim porwał się Łukasz, no i ja. Pięknie współpracując, zdobyliśmy solidna przewagę. Po około 10 minutach spawania pojawił się z nami jeszcze jeden kolega – szacun. Resztę wyścigu dojechaliśmy po mocnych zmianach, a finisz rozegrał się dosłownie na kilku ostatnich metrach. Ja akurat wleciałem trzeci z grupy.
Wyszedł nam z tego fajny fair play wyścig. Dobry podkład pod “fajrant”, który na tych wyścigach jest równie solidny co nasze tempo.
fot. Manuel Urube Photography
REKLAMA