REKLAMA

Gravel RacingLudzieWyścigi

Paweł Bernas (JBG-2 CryoSpace): „koszulka z orłem to zawsze ogromne wyróżnienie” | Gravelowe Mistrzostwa Polski

W Starachowicach w dniu 4 września odbyły się pierwsze Gravelowe Mistrzostwa Polski, gdzie po tytuły w elicie sięgnęli Paweł Bernas oraz Barbara Borowiecka. Niestety nie obyło się bez kontrowersji, bo całe podium w elicie mężczyzn zajęli zawodnicy, którzy wystartowali na rowerach górskich, co jest dopuszczone przepisami UCI, ale nie przypadło to do gustu społeczności gravelowej w Polsce.


Komentarz postartowy:

Zostałem pierwszym w historii Mistrzem Polski w „Gravelu”. Pierwszym i ostatnim „pierwszym”, bo każdy kolejny już pierwszy nie będzie, ale spokojnie! Zostawiłem otwartą furtkę dla „pierwszego Mistrza Polski w „Gravelu” na rowerze gravelowym”!

Biorąc pod uwagę ilość komentarzy na temat doboru sprzętu czuję się w obowiązku, choć nie do końca wiem dlaczego, wytłumaczyć co stało za decyzją startu na rowerze zgodnym z regulaminem mistrzostw. Do walki o tytuł ruszyłem na hardtailu ze zmienioną pozycją (3 cm dłuższy mostek), dodatkowym chwytem na środku kierownicy (owijka szosowa), tarczą 38T (względem 36T, której używam na co dzień) i wąskimi, szybkimi oponami (Schwalbe Thunder Burt 2.1). Wybrałem taki setup z dwóch powodów, albo trzech.

Po pierwsze: bo mogłem.

Po drugie: ponieważ rekonesans trasy zrobiony przez Michała Glanza zestawiony z listą startową dawał duże nadzieje na to, że będzie to rower wystarczająco skuteczny, a jednocześnie nader komfortowy. Po trzecie: jestem w ostatecznej fazie przygotowań do imprez docelowych tego sezonu czyli MP i MŚ w maratonie MTB i przesiadanie się na jedną imprezę na moją przełajówkę, na której nie siedziałem od lutego, zdecydowanie mi się nie uśmiechało. Gdybym jednak wiedział, że któryś z moich klubowych kolegów wytoczy bardziej „gravelowe” działa, na pewno wyszedłbym ze swojej strefy komfortu i odkurzył TCX’a, ubrał go w najszersze możliwe gumy, dołożył wkładki antyprzebiciowe i ruszył do walki, bo byłby to rower po prostu szybszy. Ok, straciłbym trochę na odcinkach z kamieniami i korzeniami, ale procentowo większość trasy sprzyjała zagince na baranku w trakcie długich szutrowych przelotówek. Mam też doświadczenie z szosy w tego typu wyścigach i wiem, że kolarz jeśli musi, nawet na oponce 28″ jest w stanie przelecieć najcięższe bruki i szutry „na pełnej bombie” (czyt. bardzo szybko).

Wracając do meritum – ja nie musiałem, więc sobie tego oszczędziłem. Tyle w kwestii sprzętu.

Sam wyścig „otworzył się” bardzo wcześnie, bo już na 5km oderwałem się z Adamem Żuberem po krótkiej wymianie skoków na asfaltowym odcinku. Do 11km zgodnie współpracowaliśmy, aż do feralnego wjazdu w pierwszy bardziej techniczny odcinek, który mógłby być trochę lepiej przygotowany, bo Adam i kilku innych zawodników zaliczyło tam kraksę. Zostałem więc sam, a do mety ponad 90km. Lubię długo i namiętnie, ale raczej nie samemu, więc niezmiernie ucieszyłem się na widok dojeżdżającego do mnie Michała Glanza.

Razem, jak przystało na klubowych kolegów, pracowaliśmy zgodnie, równo i mocno, kontrolując sytuację za nami. Tam natomiast prowadzony był pościg przez słynnego „Żuberka”, który zdążył się pozbierać po kraksie i trzeciego muszkietera JBG-2 CryoSpace Adriana Brzózkę. Chłopaki nas doszli po kilku km, ale zaraz Adrian stanął ogarnąć spadający łańcuch, a Adam trochę pomylił drogę i trochę został na odcinku bardziej technicznym. Po wyjeździe na asfalt za plecami znowu widzieliśmy dwójkę A&A, tym razem jednak po samotnym ataku „na przeskok” dojechał do nas tylko Adrian i w tym składzie pognaliśmy do mety.

A było co gnać, bo mieliśmy do pokonania jeszcze około 70 kilometrów. Nie będę rozpisywał się jak przebiegało kolejnych 60 kilometrów, bo działo się raczej niewiele. Muszę jednak przyznać, że mając w perspektywie imprezy docelowe, narzuciliśmy sobie bardzo mocne tempo i korzystaliśmy z każdego kilometra trasy żeby wykonać solidną robotę. Na ostatnich 10 km zaczęliśmy się ścigać, a co z tego wyszło wiecie doskonale, bo wyniki nie są tajemnicą. I tak oto pierwsze gravelowe Mistrzostwa Polski przeszły do historii, a ja jako obecny Mistrz znajdę sobie jakiś wyścig żeby pościgać się w koszulce z orłem na piersi, bo koniec końców jest to zawsze ogromne wyróżnienie, niezależnie od dyscypliny w jakiej przyjdzie ją założyć!

REKLAMA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *