Łukasz Klimaszewski zalicza kolejny start w imprezie z kategorii „gravel racing”. Zarówno sama impreza, jak i obsada zawodów nieprzypadkowa. Mocne nazwiska nie tylko z Polski, ale i Europy, a nawet Świata. To właśnie zawodnicy z zagranicy w dużej mierze dominowali na podiach zarówno open, jak i w kategoriach. Niemniej jednak procentowo to Polaków na starcie było najwięcej. Łukasz finiszuje jako drugi Polak, tuż za Andrzejem Kaiserem!
Komentarz postartowy:
Wyjątkowa okazja, aby „na własnym podwórku” wystartować na jednej z 12. edycji na świecie. 9. miejsce, z którego jestem bardzo zadowolony.
To był naprawdę dobry, ale bardzo wyczerpujący wyścig. Jak się spodziewałem, od samego startu pod Stóg Izerski poszedł pełen gaz. Paru zawodników oderwało się, ja zostałem na czele drugiej grupy. Dyspozycja tego dnia na podjazdach była naprawdę dobra. Z nieco większą rezerwą podchodziłem do zjazdów. Część zawodników leciała na pełnym ryzyku. Pędząc 50km/h po górskim szlaku, każdy niezauważony kamień lub koleina z dużym prawdopodobieństwem kończy się jednak glebą lub kapciem. Musiałem nadrabiać do grupy na podjazdach, choć patrząc po sieczce w czołówce, spowodowanej defektami i upadkami, nie była to zła strategia.
Końcowe 30 km było bardzo ciężkie z powodu upału. Treningi na długich dystansach przyniosły jednak efekt, bo perspektywa 100km wygląda teraz zupełnie inaczej. Do ostatnich podjazdów udało się zachować sporo sił i jechać mocno. W pewnym momencie awansowałem na 6. lub 7. miejsce. Szkoda, że na ostatnich 3km był kiepski fragment trasy po wypłukanym, kamiennym gruzowisku. Z przedniej opony zaczęło schodzić mi powietrze, a konieczność bardzo ostrożnej jazdy skutkowała stratą pozycji na ostatnich kilkuset metrach przed metą.
Ostatecznie 9. miejsce w tak mocnej stawce brałbym przed wyścigiem w ciemno. Cały wyścig charakterem wysiłku i rywalizacji przypominał bardzo Maraton MTB, co stanowiło miła odmianę po zeszłym tygodniu. Przy okazji zawody dały mi kwalifikacje na Mistrzostwa Świata. Do tej pory nie brałem pod uwagę tego startu. Często jednak niewykorzystane okazje już więcej się nie pojawiają. Start w takiej imprezie byłby na pewno czymś wyjątkowym. Będę więc starał się zrealizować marzenie i wystartować we Włoszech na początku października.
Już w ten weekend Szuter Master. W kolejny miały być Gravelowe Mistrzostwa Polski, ale zostały przełożone na wrzesień, więc trzeba będzie zmodyfikować trochę plany startowe.
REKLAMA