Łukasz Klimaszewski w tym sezonie z powodzeniem łączy przeplatanie startów w kolarstwie górskim na najdłuższych dostępnych dystansach ze ściganiem na szutrach czyli gravel racing. W miniony weekend dzięki chłodniej głowie zameldował się jako pierwszy zawodnik na kolejnym wyścigu z cyklu Szuter Master, który tym razem odbył się na Dolnym Śląśku, a start i meta zlokalizowane były w Kamiennej Górze.
Komentarz postartowy:
Dwa tygodnie temu zrobiłem sobie mały przerywnik na ściganie na MTB. Była ku temu dobra okazja – w końcu porządne Giga w Bielawie i 5. miejsce. Teraz wróciłem na szutrowe trasy. Szuter Master pod domem, na Dolnym Śląsku, choć okolice Kamiennej Góry nie są przeze mnie dobrze rozpoznane.
Od startu do przodu wyrwał Michał Kamiński i przez chwilę rozterka: gonić nie gonić. Bo z jednej strony może właśnie przegrałem wyścig. Z drugiej byłem przekonany, że powinienem bardziej zaufać własnemu doświadczeniu. Pogoda i warunki na trasie mogły sprawić, że wypaliłbym szybko zapasy energii potrzebne na ostatnich 50km w okolicach Chełmca i Trójgarbu. Ryzykowanie na zjazdach też mogło się kiepsko skończyć.
Początkowo jazda w deszczu była nawet śmieszna. Gdy nabraliśmy wysokości w okolicach Granicy Państwa, mieliśmy już jednak naprawdę przewalone. Woda lała się po wewnętrznej i zewnętrznej stronie szkieł okularów. Na wyświetlaczu zrobiła się wielka kałuża. Przez co obraz przypominał widok zza denka od słoika. Szlakiem spływały strumienie, które wymyły głębokie koleiny , w których z kolei akumulował się skalny gruz. Generalnie nie widziałem gdzie jadę, po czym i dokąd powinienem. W tych warunkach kluczowa stała się uważna jazda i nawigacja. Nie byłem tego dnia najmocniejszy na podjazdach ani tym bardziej najszybszy na zjazdach. Za to dotarłem jako pierwszy na metę:) Rzetelnie wykonana robota wystarczyła. Poza fatalnymi warunkami pogodowymi, trasa jak zwykle top. Urozmaicona, płynna. Było dużo wody, ale na szczęście obyło się bez grzęźnięcia w bagnie. Ja bez problemu przejechałem na Gravelkingu SS z tyłu. Opon na błoto nie lubię, bo są wolne.
W kolejny weekend jedno z ciekawszych wyzwań w tym roku – Gravmageddon. Przygotuję się najlepiej jak potrafię. Postaram się też pojechać jak najmocniej. Czy wszystko pójdzie dobrze? Nigdy nie ma pewności. Nawet jeśli nie, będzie to dobry test przed dłuższymi dystansami.
REKLAMA