REKLAMA

Gravel RacingLudzieWyścigi

Michał Kamiński (7R Rowmix p/b 72D): „było co jechać!” | Gravel Beskidzki, Radocyna

Dopiero rozwijająca się scena gravel racing zmusza zawodników do dynamicznego dopasowywania swoich planów startowych m.in. ze względu na zmiany w kalendarzu. Michał Kamiński, startujący z powodzeniem w kolarstwie górskim oraz na ZWIFT w tym sezonie startuje także w wyścigach gravelowych. W miniony weekend zdominował rywalizację na Gravelu Beskidzkim, gdzie po blisko dwóch i pół godzinie w siodle dojechał na metę z kilkunastominutową przewagą.

Komentarz postartowy:

Jeszcze miesiąc temu nie planowałem startu w Beskidzkim Gravelu, ponieważ w ten sam weekend zaplanowane były Gravelowe Mistrzostwa Polski. Dwa tygodnie przed startem impreza została przełożona na wrzesień… Zacząłem więc szukać podobnej imprezy. Padło na Beskidzki Gravel. Już sam profil trasy nie pozostawiał złudzeń – będzie co jechać! I tak było.

Organizator wytyczył bardzo ciekawą i urozmaiconą trasę, która była w 100% dedykowana rowerowi z barankiem z szerszą gumą. Sam przebieg wyścigu z mojego punktu widzenia nie był bardzo widowiskowy, ponieważ postawiłem na mocną jazdę od samego początku. Zaatakowałem już na pierwszym, stromszym odcinku trasy. Moja akcja pozwoliła mi odskoczyć od grupy i kontynuować jazdę w samotności. Na trasie czekało na mnie kilka podjazdów, których suma przewyższeń wyniosła 1700m na 67 km, kilka przejazdów przez strumyk oraz jeden trudniejszy, techniczny zjazd po kamykach, gdzie należało zachować czujność aby nie skończyć wyścigu zbyt wcześnie.

To jest właśnie cecha charakterystyczna wyścigów gravelowych… Nie można się rozkojarzyć nawet na chwilę, bo zazwyczaj źle się to kończy. Tym razem udało mi się dojechać bez większych przygód… bo mniejsza była. Na ostatnim zjeździe nie zdążyłem podnieść czterech liter, co skutkowało tym, że opadła mi sztyca oraz zmienił się kąt siodła. Sądzę, że uratowały mnie makaroniki PTN umieszczone w kołach, które zapobiegły dobiciu i w najgorszym przypadku uszkodzeniu opony. Na szczęście stamtąd do mety były tylko 4 kilometry… ciągle w dół 🙂

Zdecydowanie był to dobry debiut imprezy, organizatorowi należą się brawa za ogarnięcie tematu, a przede wszystkim wytyczenie świetnej pętli! Widzimy się za rok 🙂

Pełne wyniki

fot. Wiktor Bubniak

REKLAMA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *