REKLAMA

Gravel RacingLudzieWyścigi

Dawid Markiel (INPEAK AiTRAINER): „tym razem nie zamierzałem odpuścić” | Bike Maraton, Miękinia

Inauguracyjny Bike Maraton w Miękini, choć kojarzony przede wszystkim z kolarstwem górskim, tym razem na starcie zgromadził też kilkudziesięciu uczestników na rowerach gravel. Wszystko za sprawą dopasowania trasy oraz utworzenia zarówno dedykowanego sektora startowego, jak i klasyfikacji. Poniżej zgromadziłem kilka zdjęć uczestników, a także poprosiłem Dawida Markiela, który stanął na podium dystansu MEGA GRAVEL o komentarz postartowy.

Komentarz postartowy:

W Miękini startowałem już kilka razy, ale zawsze na rowerze MTB. Rok temu wraz z kolegą mieliśmy jechać gravelami, ale na kilka dni przed startem nawalił mi tylny hamulec, a wiadomo jak było/jest z częściami. Dlatego zmuszony byłem ponownie pojechać rowerem MTB. W tym roku Bike Maraton zorganizował osobną klasyfikację Gravel zatem tym razem nie zamierzałem odpuścić.

Na starcie kategoria Gravel została ustawiona z pierwszym sektorem zatem, fajna sprawa bowiem gwarantująca stosunkowo mało osób na trasie, a jak wiadomo do Miękini przyjeżdża rok w rok w okolicy 1,5 tys. zawodników (w dalszych sektorach bywa tłoczno na trasie).

Od początku szło bardzo mocne tempo a jadący na rowerach innych od MTB musieli naprawdę uważać na nierówną trasę – dziurki, nierówności i liczne kamyki. Jadąc „na kole” MTBowców przez pierwsze kilka, kilkanaście kilometrów dopóki stawka się nie rozciągnęła nie było widać owych kamieni, dziur po których szeroka guma normalnie przejeżdża, a opona 40mm musi je szybko omijać. To wymagało mega czujności i odbierało naprawdę dużo energii, chyba nikt nie lubi babrać się w mleku zakładając dętkę, a chwila nieuwagi mogła tym skutkować.

Pomimo płaskiego charakteru występuje w Miękini również kilka ścianek oraz krętych singli, na których przydaje się dość miękkie przełożenie, w moim przypadku było to 40T zębów z przodu i 44T z tyłu co umożliwiło mi komfort na podjazdach oraz w części trasy z singlami XC. Druga część trasy to trochę korzeni, które ciężko dostrzec poprzez zacienione miejsca z przebijającym się przez nie słońcem. Dodatkowo w kilku miejscach na trasie znajdowały się powalone drzewa w poprzek trasy. Dodam iż nie jechałem typowym grawelem tylko przełajem, w którym dość wysoko zawieszona jest oś suportu. Pomogło to zapewne w szybszym pokonaniu rzuconych pod nogi kłód 😉 i nie walenia po nich zębatką. Nerwowość (czytaj zwrotność) przełaja odbiera komfort jazdy w porównaniu do rowerów z geo typową dla gravelów, ale w zamian pomogła na w sprawnym przemieszczaniu się po singlach.

Podsumowując – znaczna część trasy została spędzona z tyłkiem nad siodełkiem unikając tym samym dobijania opon do obręczy. Ciśnienie na jakim jechałem to 2.1 przód, 2.4 tył zalane mlekiem przy wadze…za dużej.

Generalnie przez cały wyścig czułem się dobrze, w okolicy 48 km czyli około 6 km do mety odjechał mi Paweł Wojczal (również na przełaju) za którym już nie nadążyłem. Na mecie zameldowałem się jako trzeci. Tyle w temacie.

Na koniec kilka cyferek od Dawida, który jeździ na pomiarze mocy INPEAK oraz trenuje za pomocą platformy AiTRAINER:

REKLAMA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *